W końcu znowu z górach. Znowu ski-toury 😉 Tym razem po słowackiej stronie. A jak po tej stronie Tatr to oczywiście wina tylko słowackie wina 😉
Zacznę od tego, że nie lubię Merlota, z zasady. Z lekkim drżeniem serca więc, zgodziłem się z sugestią kelnera, że to najlepsze jakie mają 🙂
Nos klasyczny, sporo słodyczy plus pieprzu i trochę czekolady. Kolor lekko wpadający w bordowy.
Zagryzka miejscowym serem i próbujemy. Jak już wielokrotnie pisałem, cieszenie się winem jest wielowymiarowe. Składa się na nie samo wino, czas, miejsce, towarzystwo oraz stan umysłu 😉 Plus w naszym przypadku sery, w czasie podróży koniecznie lokalne :p
Wino spędziło 15 miesięcy w beczce, hmm …, nie powiedzielibyśmy. Wino jest dobre, ale proste i jednowymiarowe. Dominuje ciemny owoc, plus odrobina czekolady. Jak na Merlota z naszych zimnych stron, to bardzo ciekawe wino. W zasadzie pochodzi z południa Słowacji (Juznoslovenska), ale uznajmy, że to jeszcze nasze zimne regiony :p Jutro kolejne winka …