Myliłem się 😉 Taka myśl nawiedza mnie ostatnio często w kontekście pitego przeze mnie wina. Rzadko sięgam po butelki z Francji, podobnie jak po na przykład takie Barolo, ponieważ uważam, że te wina straciły to coś. Są do bólu przewidywalne, podobne do siebie, jakby wyszły z jednej kserokopiarki …
Całe szczęście, od czasu do czasu mogę powiedzieć, że się myliłem. Tym razem pomyliłem się aż cztery razy pod rząd :p
Ale od początku. Od powstania Dyletantów “czailiśmy” się z Babi, żeby ich odwiedzić. Dobre recenzji od osób, których opinia odnośnie wina się dla nas liczy kusiły. Przerażała nas tylko perspektywa rozczarowania – w końcu większość karty to wina z Francji. Żeby nie było pierwsze wino jakiego tam spróbowaliśmy, troszkę asekuracyjnie, pochodziło z Austrii (ale o tym innym razem).
No ale przyszedł ten moment – zamawiamy Francje – XTRMNTR 2015. Jak już ktoś się znudził to może przestać czytać, bo w skrócie spadliśmy z krzeseł 😉
Nos jeżyna i suszona śliwka. Alkohol o dziwo nie nachalny. Ciekawi i kusi zarazem. Wino jest ciężkie i oleiste, dobrze zbalansowane. O długim i bardzo ciekawym finiszu. Szybko ukuliśmy nazwę, że to takie “francuskie amarone” – tylko pijalne 😉
Na finiszu delikatna słodycz, ale dokładnie ciutkę mniej niż potrzeba. Bomba. Szczep to 100% Mourvedre. To ciepłolubny szczep, który cieszy się dużą popularnością w Hiszpanii oraz na południu Francji. Region to Banyuls, słynący właśnie z win naturalnych oraz wzmacnianych.
To zdecydowanie najlepsze wino jakie ostatnio piliśmy.
A spróbowaliśmy 4 win z tej kooperatywy. O czym w kolejnych wpisach, gdzie też trochę więcej o samej kooperatywie, bo to historia ciekawa sama w sobie.