Tak na szybko, od stołu nie odchodząc. Pięknie położona restauracja LePort. A widok na morze rzeczywiście przepiękny. Wpadamy na lunch w modelu dynamicznym, ponieważ Bio atrakcja okazała sie niewypałem 😉 – przy okazji dla wszystkich wybierających się na Bornholm – Gaarden jest zdecydowanie przereklamowanym miejscem – oczywiście naszym zdaniem, pewnie kwestia gustu.
Restauracja jest mocnym elementem każdego z informatorów jakie wpadł nam w ręce. Także nasza obecność tutaj była kwestią czasu. Generalnie Bornholm okazuje się wyspa pełna niespodzianek kulinarnych. Robią tutaj nawet napitek typu Porto, jest/są winnice – jutro tam się wybieramy.
Na nasz widok naszej gromadki właścicielka mówi, ze są restauracją rodzinną, ale nie aż tak 😉 Miron kwituje to ulaniem na stół. Pani prawie dostaje zawału. Pierwsze lody przełamane 😉
Zamawiamy jedzonko i polecane sommervine.
Nos melon. Głęboki, przyjemny kolor. Aromaty owoców, bardzo przyjemna końcówka. Jest bardzo świeże i zaskakująco głębokie jak na wino starzone w stalowych kadziach i nie beczkowane.
Wino znamy z naszych wypadów do Włoch, także nie jest zaskoczeniem. Ciekawostką jest to, że wino to 100% Trebbiano di Lugana. Z menu lunchowego do winka wybieramy wędzonego dorsza – pychota. Potem już cieszymy oczy pięknym widokiem i delektujemy się winkiem i dorszem.
Restauracja absolutnie godna polecenia. Dobra lecimy na kolacje testować kolejną restaurację “Sommer Pony”, należącą do właścicieli innej knajpki na Bornholmie, która posiada gwiazdkę Michelin, którą zostawiamy sobie na koniec 😉