W tygodniu odbierałem Babi z UW i wpadliśmy na pomysł żeby wypróbować nowe dla nas miesjce Shipudei Berek na Jasnej. Kuchnia izraelska, pochlebne opinie (aż za bardzo trochę, jak dla nas :p), spory wybór win.
Pierwsze wrażenie pozytywne, miła obsługa, fajne przestrzenne miejsce. Jedzenie jak się okazało też spoko, tylko te ceny … ale o tym za chwile :p
W winnach wpada mi w oko austryjackie winko, ogólnie sporo tam win z tego kraju. Jako fan win z tego Austrii nie zastanawiam się długo. Do tego zamawiamy cały stół pysznego jedzonka, w zasadzie dwa stoły, bo na jednym się nie zmieściło 😉
Jedliśmy przed 3 godziny, wypiliśmy dwie butelki wina (tego samego).
Wino super, dokładnie takie jak lubie w “austryjakach” (chociaż są tu wyjątki takie jak Phantom). Proste, ale nie bagatelne. Długi finish. Nie za dużo alkoholu, gładkie, bez owoców. Pieprz i czekolada. Raczej krótko leżakowane. Fajny nos, od razu czuje się, że winko będzie z tych fajniejszych. Wino jak się okazuje wielokrotnie nagradzane. To kupaż Cabernet Sauvignon i Merlota. Winogrona pochodzą z winnic na granicy z Czechami i Słowacją.
Na koniec o cenach. Za 3 godziny pysznego jedzenia, zjadłem coś potem dopiero następnego dnia na kolacje, zapłaciliśmy mniej niż 60 PLN! Dla nas pozytywny szok 😉
I jeszcze jedna rzecz o samej knajpce. Ktoś tam włożył mnóstwo wysiłku w przemyślenie ustawienia stolików. Jak weszliśmy byliśmy sami. Po godzinie rozmowy z Babi, jedzenia podnoszę głowe, a sala jest pełna. A my nic nie zauważyliśmy, nikt nikomu nie zagląda do talerza. Szacuneczek.